piątek, 16 lutego 2018

Brysia

Był początek września.
Została znaleziona malutka, wychudzona, zabiedzona, wystraszona kotka...Miała może trzy miesiące, pamiętam gdy jadła tak śmiesznie potrząsała łepkiem, że uszka się jej trzęsły.
 Zanieśliśmy ją do weterynarza, jak wydobrzeje w naszym zamierze było oddać ją zaufanej osobie.

Początkowo nieufna, szybko przylgnęła do nas, a my ją pokochaliśmy. Nazwaliśmy ją Brysia wel Dżihad.. Była wesołym i lubiącym zabawy kotkiem, choć nieraz aż za bardzo Wdrapywała się jak wiewiórka  na firanki i z góry obserwowała pokój. Na niskich szafkach nie można było nic zostawić, łapką skutecznie machała dotąd aż zrzuciła nieważne czy to był zwykły bibelot, serwetka  czy też mały kryształowy wazonik.  Lubiła wygrzewać się na słońcu, dużo czasu spała ale ok. 3 nad ranem budziła się.  Nocne harce nie pozwalały nam się wyspać, ale wybaczaliśmy jej to. Lubiła się chować i zasnąć w zacisznym miejscu. Była ciekawa nowych rzeczy, to Ona pierwsza musiała obejrzeć każdy nowy zakup a najszczęśliwsza była jeżeli udało jej się w ( czy też na ) nowym nabytku zasnąć. Bała się sylwestrowych wystrzałów,  w pierwszym roku tę noc spędziła za lodówką, w następnych latach wtulała się w nasze ramiona i tak przeczekała huki. Nigdy nie zostawiliśmy jej w sylwestra samej w domu.
Miała swoje zasady i przyzwyczajenia. To Ona decydowała komu pozwoli się poprzytulać i pogłaskać.
Gdy siadałam przy komputerze natychmiast  wskakiwała mi na kolana , lub na klawiaturę, lubiła spać na stoliku przed ekranem
Z wiekiem stała się spokojniejsza, ale mogliśmy ją godzinami obserwować, jakże rozkosznie spała zmieniając i nienaturalnie wyginając swoje ciało.
 Dawała nam tyle rozkoszy i radości.
 Niestety we wrześniu po 15 latach opuściła nas na zawsze.







"Wylewam wodę z Twoich pojników,
obmywam ostatni raz Twe kuwety,
zbieram Twą karmę i myślę gdzie oddać,
bo ciało Twe zimnie niestety..
Trafiłaś przypadkiem do tego mieszkania,
Z ulicy, z Kościelnej, z jej środka,
półtora dekady byłaś tutaj obok
szara, żywa kotka...
A teraz jest pustka, i cisza po Tobie
nie patrzy nikt na mnie, nie mruczy
Ja widzę Cię wszędzie, choć Cię przecież nie ma,
wzrok mój po domu się włóczy...
Ty leżysz w bezruchu, już się nie podniesiesz
Ubrana w me łzy, gorzkie szyszki chmielu,
zostaniesz na zawsze w mej serca pamięci
żegnaj Dżihadku... koci przyjacielu..."
autor T.Ch..

Brak komentarzy: